W 2013 roku ponad połowę wpływów z abonamentu RTV stanowiły zaległości ściągane przez Pocztę Polską. Ale to źródło może szybko wyschnąć. A wtedy sytuacja mediów publicznych może być niewesoła.
Alternatywą dla abonamentu radiowo-telewizyjnego miała być powszechna opłata audiowizualna. Niemal półtora roku temu jej wprowadzenie zapowiedział ówczesny minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski. Rozważał on dwa warianty pobierania "podatku". Pierwszy zakładał, że opłata będzie ściągana od gospodarstwa domowego - czyli od adresu. Drugi dokładał opłatę do rachunku, np. za energię elektryczną. Zgodnie z tym pomysłem nie byłoby żadnej rejestracji odbiorników. Zdaniem ministerstwa nie ma to sensu, ponieważ zgodnie z danymi GUS niemal w 98 proc. gospodarstw domowych jest odbiornik telewizyjny. A nawet jeśli nie ma telewizora, to jest komputer, tablet czy telefon komórkowy. W końcu na nich też można odbierać programy telewizyjne.
Odzyskiwanie zaległości
Minęło prawie półtora roku, ale projektu ustawy jak nie było, tak nie ma. A to budzi niepokój zarówno wśród przedstawicieli Telewizji Polskiej oraz Polskiego Radia, jak i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Istnieje bowiem ryzyko, że może zabraknąć pieniędzy na funkcjonowanie publicznych nadawców. Samo tylko Polskie Radio jest w ponad 80 proc. finansowane z abonamentu. Choć wciąż rosną roczne wpływy z abonamentu - w tym roku mogą sięgnąć 750 mln zł - to coraz większą ich część stanowią ściągane przez Pocztę Polską zaległości.
Zdaniem Sławomira Rogowskiego, członka KRRiT odpowiedzialnego za sprawy abonamentowe, sytuacja może być niebezpieczna, gdy wpływy z tytułu zaległych opłat się skończą. - Tendencja jest wyraźnie niekorzystna, bo proporcje pokazują, że ok. 60 proc. wpływów to właśnie odzyskiwany zaległy abonament - mówi Rogowski.
więcej, źrodło: Read more: http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,17021654,Wiekszosc_przychodow_z_abonamentu_to____sciagniete.html#ixzz3K6zHLLp3
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.