Rządowy projekt nowelizacji ustawy o Radzie Ministrów ma ułatwić dyrektorom generalnym urzędów zwalnianie pracowników. Ministrowie sami będą mogli decydować o likwidacji poszczególnych departamentów. Obecnie obowiązująca ustawa określa, jakie komórki organizacyjne muszą być w resortach.
Nowelizacja pomoże więc przeprowadzić zapowiedzianą na przyszły rok co najmniej 10-proc. redukcję zatrudnienia w ministerstwach. Eksperci przestrzegają, że jeśli likwidacja departamentów będzie pozorna, sądy przywracać będą zwolnionych urzędników do pracy.
Pozwów obawiają się również kierownicy innych urzędów administracji państwowej. Dlatego starannie przygotowują się do planowanych zwolnień. Większość z nich przerwała toczące się nabory na wolne stanowiska.
Dyrektorzy alarmują, że gdyby wiedzieli, że redukcja o 10 proc. ma dotyczyć stanu zatrudnienia z 30 czerwca tego roku, to po tym okresie nie zatrudnialiby kolejnych pracowników. W efekcie, jak szacują, zwolnienia w niektórych urzędach mogą być dwukrotnie większe.
Zablokowany nabór
Mimo że rządowy projekt ustawy o racjonalizacji zatrudnienia w państwowych jednostkach budżetowych i niektórych innych jednostkach sektora finansów publicznych wciąż jest w konsultacjach, to kierownicy urzędów przygotowują się już do zwolnień. Powinny się one zakończyć do 30 czerwca 2010 r. Dlatego kierownicy urzędów odwołują trwające nabory na wolne stanowiska i wstrzymują te, które były już wcześniej zaplanowane.
– Po ogłoszeniu projektu o redukcji zatrudnienia w administracji wstrzymałem trwające już cztery nabory. Ze względu na planowaną redukcję nie będziemy w najbliższych miesiącach zatrudniać nowych pracowników – mówi Marek Reda, dyrektor generalny Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego (UW). Podkreśla, że jeszcze w tym roku ze względu na nałożone obowiązki wnioskował o dodatkowe etaty. Podobnie postąpił Podkarpacki Urząd Wojewódzki.
– Generalnie wstrzymaliśmy nabory i wycofaliśmy kilka ogłoszeń z biuletynu służby cywilnej – mówi Zbigniew Solarski, dyrektor Wydziału Organizacyjno-Administracyjnego Podkarpackiego UW.
W nieco gorszej sytuacji są urzędy skarbowe zatrudniające członków korpusu służby cywilnej. Tam nabory nie są wstrzymywane, bo od kilku lat nie jest zwiększane zatrudnienie.
– Nie wstrzymujemy naborów, bo ich nie mamy – mówi Iwona Zielińska, zastępca naczelnika Urzędu Skarbowego w Koninie. Jej zdaniem administracja skarbowa ma problemy z wykonywaniem coraz to nowych nakładanych na nią zadań ze względu właśnie na brak dodatkowych etatów.
Swoboda przy zwolnieniu
Rząd dał pełną swobodę kierownikom urzędów w ustalaniu kryteriów, według których przeprowadzane będą zwolnienia pracowników. Będą mogli sami zdecydować, w jakich wydziałach i jakie osoby zostaną zwolnione. O pracę mogą się nie martwić ci, którzy 30 czerwca 2009 r. i 1 stycznia 2010 r. podlegają, zgodnie z kodeksem pracy, ochronie w związku z osiągnięciem wieku przedemerytalnego.
– Kierownik urzędu nie zwolni pracowników, którzy są niezbędni dla prawidłowego funkcjonowania urzędu – zaznacza Krzysztof Fabianowski, zastępca dyrektora generalnego Opolskiego UW.
Podkreśla, że przy zwolnieniu będzie brał pod uwagę przydatność pracownika dla urzędu, a nie to, czy jest on urzędnikiem mianowanym, czy zwykłym pracownikiem. Z kolei Rada Służby Cywilnej domaga się dodatkowej ochrony dla urzędników mianowanych.
– Jednym z naszych postulatów jest wprowadzenie do ustawy wyłączenia z procesu racjonalizacji urzędników mianowanych – mówi Adam Leszkiewicz, przewodniczący Rady Służby Cywilnej.
Według niego racjonalizację zatrudnienia najlepiej przeprowadzić poprzez ograniczenie środków na płace dla urzędników. Natomiast o liczbie zatrudnionych powinni decydować dyrektorzy generalni. Tego samego zdania jest Witold Gintowt-Dziewałtowski, członek Rady Służby Cywilnej.
Podkreśla, że racjonalizacja jest nieuzasadniona, bo w Polsce jest 220 urzędników na 10 tys. mieszkańców, a w UE aż 570. Taka mała liczba urzędników wpływa na opóźnienia i złe funkcjonowanie urzędów. Liczne uwagi i zastrzeżenia do rządowego projektu o racjonalizacji spowodowały, że Rada Służby Cywilnej w ubiegłym tygodniu wstrzymała się z wydaniem opinii.
Nie przedłużą umów
Kierownicy urzędów mają już sprecyzowane, jakich urzędników będą zwalniać w pierwszej kolejności.
– Będziemy redukować zatrudnienie przede wszystkim przez nieprzedłużanie umów okresowych z pracownikami o najkrótszym stażu. Z moich analiz wynika, że zwolnić będziemy musieli 40 pracowników – mówi Marek Reda.
Jego zdaniem po zakończonej redukcji urzędy mogą mieć jednak kłopot, jeśli zwolnieni będą przez sądy przywracani do pracy. Wówczas trzeba będzie zwalniać kolejnych urzędników, żeby utrzymać ustawowy stan zatrudnienia lub wypłacić im odszkodowanie.
– Urzędnicy ze względu na prawidłowość i zasadność zwolnień będą odwoływać się do sądów pracy, które w większości przypadków będą rozstrzygać o nieskuteczności rozwiązania umowy i przywracać do pracy – ocenia Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Na nieprzedłużanie umów terminowych zdecydował się również Podkarpacki UW.
– Aby utrzymać stan z 30 czerwca 2009 r., musimy zwolnić ponad 16 proc. – wskazuje Zbigniew Solarski. Tłumaczy to tym, że urząd w II półroczu zwiększał zatrudnienie, bo nie wiedział wtedy o planowanych zwolnieniach.
Projekt ustawy przewiduje, że wysokość funduszu wynagrodzeń w 2011 roku w urzędach nie może wynosić więcej niż 92 proc. wysokości funduszu wynagrodzeń faktycznie wykonanego w tym roku.
– Ograniczenie środków na płace po planowanych zwolnieniach może doprowadzić również do wypowiadania warunków płacy pozostałym pracownikom – ocenia Marek Reda.
W urzędach wojewódzkich najmniejsze zwolnienia będą dotyczyć pracowników zajmujących się nadzorem prawnym, inwestycjami drogowymi i pomocą społeczną. Dyrektorzy generalni, obawiając się paniki wśród urzędników, nie chcą wskazywać wprost, którzy z nich stracą pracę. Nieoficjalnie mówią GP, że zwolnienia na pewno obejmą pracowników, którzy zajmują się prostymi czynnościami, np. wprowadzaniem danych z nałożonych mandatów karnych. Mają ich zastąpić firmy zewnętrzne, które będą wykonywać te czynności na zlecenie.
Krzysztof Fabianowski dostrzega też inny problem.
– Dochodzą do mnie informacje, że urzędnicy z doświadczeniem i odpowiednimi kwalifikacjami rozpoczęli już poszukiwanie pracy poza administracją państwową – mówi.
Jego zdaniem do redukcji zatrudnienia doprowadzi sama zapowiedź rządu, bo z urzędu zaczną odchodzić nawet ci, którzy nie mają być zwolnieni.
W resortach mniej działów
Wraz z ustawą o racjonalizacji zatrudnienia rząd przygotował nowelizację ustawy o Radzie Ministrów. Zgodnie z nią to dyrektor generalny w porozumieniu z ministrem zdecydują, jakie departamenty lub wydziały będą tworzone w urzędzie. Obecnie ustawa wprost określa, z jakich komórek organizacyjnych powinien składać się resort.
– Ta nowelizacja nie wymusza na ministrach likwidacji departamentów, ale może być stosowana przy planowanej redukcji w administracji rządowej – wyjaśnia Maciej Berek, prezes Rządowego Centrum Legislacji.
Tłumaczy, że likwidacja poszczególnych działów nie może być pozorna, bo wtedy sądy pracy będą orzekać o przywróceniu zwolnionych urzędników do pracy.
– Wprowadzenie tej nowelizacji będzie prowadziło jedynie do indywidualnych rozstrzygnięć i zwalniania niewygodnych kierowników komórek i poszczególnych pracowników – mówi Witold Gintowt-Dziewałtowski.
Ministrowie mogą wystąpić do premiera o zmianę statutu organizacyjnego urzędu. Pracownikom zlikwidowanych komórek organizacyjnych, zgodnie z przepisami o zwolnieniach grupowych, będzie przysługiwała odprawa.
Zdaniem ekspertów w pierwszej kolejności rząd powinien zracjonalizować zadania urzędów i zlikwidować te urzędy, które są zbędne lub których zadania dublują się.
Projekt ustawy o racjonalizacji zatrudnienia oraz nowelizacja ustawy o Radzie Ministrów mają jednocześnie trafić pod koniec września pod obrady Sejmu.