Była pracownica urzędu skarbowego kontra fiskus. To historia obnażająca bezduszność procedur skarbowych i prawnych, w zderzeniu z którymi zwykły obywatel jest bezradny.
Wszystko zaczęło się, gdy kilka lat temu, pracując w urzędzie skarbowym, pani Maria pomogła znajomej rozliczyć podatki w związku z budową przez nią domu. Okazało się, że urząd miał wątpliwości co do odliczeń; sprawa nienależnej nadpłaty trafiła na wokandę. Sąd nakazał pani Marii wyrównanie szkody wyrządzonej skarbowi państwa. W sumie 20,9 tys. zł.
- Popełniłam błąd, wplątałam się w historię, od której powinnam się trzymać z daleka. Straciłam pracę, ale wzięłam winę na siebie, chciałam to wszystko spłacić - mówi dziś kobieta.
W międzyczasie sama wystąpiła do sądu, tym razem cywilnego, przeciwko temu samemu urzędowi skarbowemu o wypłatę odprawy rentowej. I proces wygrała. Tym razem urząd miał wypłacić jej blisko 16,5 tys. zł. Wyrok zapadł miesiąc po orzeczeniu w sprawie karnej.
Wydawałoby się, że rzecz jest prosta. - Gdy dostałam wyrok w sprawie cywilnej, poszłam do prawnika z MOPS-u, który udziela darmowych porad prawnych, by zapytać, co w takiej sytuacji stanie się z tymi zobowiązaniami. Powiedział mi, że skoro zasądzone mi pieniądze są w urzędzie, czyli w gestii instytucji reprezentującej skarb państwa, zostaną zaliczone na poczet długu. I powinnam dopłacić tylko różnicę między tymi zobowiązaniami. Wpłacałam ją więc po trochę w ratach, jak miałam jakieś pieniądze - opowiada kobieta.
Nic jednak bardziej mylnego! Miesiąc po wyroku cywilnym urząd skarbowy wystąpił do sądu o nadanie klauzuli wykonalności wyrokowi karnemu w sprawie naprawienia szkody wyrządzonej przez panią Marię. Gdy ją dostał, wystąpiono do komornika sądowego o egzekucję ponad 20 tys. zł, które winna była kobieta. Co zrobił komornik? Zajął 16,5 tys. zł, które urząd miał wypłacić kobiecie. Po czym wpłacił je z powrotem na poczet owych 20 tys., jakie winna była pani Maria. Za tę skomplikowaną operację z zajętych 16 tys. potrącił sobie koszty... 2,5 tys. zł. Okazało się, że teraz dopłacić będzie je musiała pani Maria.
Pani Maria dowiedziała się o tym, gdy poszła do urzędu zapytać, ile jeszcze ma do zapłaty. - Usłyszałam, że należne mi pieniądze wyegzekwował komornik na poczet mojego zobowiązania względem skarbu państwa i naliczył sobie za to koszty. Omal nie usiadłam z wrażenia.
- W tej sprawie nie było nic niezgodnego z przepisami - uważa naczelniczka Urzędu Skarbowego Kraków Prądnik Janina Kucharska. Przyznaje, że co prawda gdy sprawa dotyczy podatków, a podatnik oraz urząd mają wzajemne zobowiązania, kompensuje się je nawet bez wszczynania egzekucji. Dlaczego więc tutaj było inaczej? - Zobowiązania pracownicze zasądzone przez sąd są realizowane bezpośrednio z budżetu państwa, a więc z zupełnie innego tytułu i konta. Nie możemy tego łączyć - tłumaczy pani naczelnik. O konkretnych szczegółach sprawy mówić nie może, bo - jak tłumaczy - te okryte są tajemnicą skarbową.
Krakowianka próbowała interweniować u rzecznika praw obywatelskich. Ten odpisał jej, że może wnieść skargę na czynności komornicze. Pani Maria złożyła ją do sądu. Bez skutku. Sąd odpisał, że komornik naliczył sobie opłatę zgodnie z taryfami notarialnymi i wszystko jest w porządku. RPO już więcej nie interweniował.
Pani Maria po wyrokach w kilkunastu ratach dopłaciła jeszcze 4 tys. zł, czyli tyle, ile wynosiła różnica w kwotach zasądzonych przez oba sądy. Za każdym razem opisywała, z jakiego tytułu je wpłaca. Urząd skarbowy je zaliczył, ale konsekwentnie uważa, że skoro komornik potrącił sobie koszty, to aby całkowicie uregulować zaległość, krakowianka musi jeszcze dopłacić 2,5 tys. zł. Wystąpił do sądu z wnioskiem o wyjawienie jej majątku. Krakowianka niedawno została w tej sprawie wezwana na wokandę.
Pani Maria mówi, że będzie zmuszona wpłacić tę kwotę, bo nie chce mieć znowu komornika na głowie. Ale chce napisać jeszcze raz do rzecznika praw obywatelskich. - By zajął się kwestią narażenia na niegospodarność, bo za taką uważam zapłacenie tak dużych kosztów. Noszę się też z zamiarem złożenia skargi do izby skarbowej w sprawie narażenia mnie na dodatkowy wydatek - mówi kobieta.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
PS Imię bohaterki na jej prośbę zostało zmienione
Wydawałoby się, że rzecz jest prosta. - Gdy dostałam wyrok w sprawie cywilnej, poszłam do prawnika z MOPS-u, który udziela darmowych porad prawnych, by zapytać, co w takiej sytuacji stanie się z tymi zobowiązaniami. Powiedział mi, że skoro zasądzone mi pieniądze są w urzędzie, czyli w gestii instytucji reprezentującej skarb państwa, zostaną zaliczone na poczet długu. I powinnam dopłacić tylko różnicę między tymi zobowiązaniami. Wpłacałam ją więc po trochę w ratach, jak miałam jakieś pieniądze - opowiada kobieta.
Nic jednak bardziej mylnego! Miesiąc po wyroku cywilnym urząd skarbowy wystąpił do sądu o nadanie klauzuli wykonalności wyrokowi karnemu w sprawie naprawienia szkody wyrządzonej przez panią Marię. Gdy ją dostał, wystąpiono do komornika sądowego o egzekucję ponad 20 tys. zł, które winna była kobieta. Co zrobił komornik? Zajął 16,5 tys. zł, które urząd miał wypłacić kobiecie. Po czym wpłacił je z powrotem na poczet owych 20 tys., jakie winna była pani Maria. Za tę skomplikowaną operację z zajętych 16 tys. potrącił sobie koszty... 2,5 tys. zł. Okazało się, że teraz dopłacić będzie je musiała pani Maria.
Pani Maria dowiedziała się o tym, gdy poszła do urzędu zapytać, ile jeszcze ma do zapłaty. - Usłyszałam, że należne mi pieniądze wyegzekwował komornik na poczet mojego zobowiązania względem skarbu państwa i naliczył sobie za to koszty. Omal nie usiadłam z wrażenia.
- W tej sprawie nie było nic niezgodnego z przepisami - uważa naczelniczka Urzędu Skarbowego Kraków Prądnik Janina Kucharska. Przyznaje, że co prawda gdy sprawa dotyczy podatków, a podatnik oraz urząd mają wzajemne zobowiązania, kompensuje się je nawet bez wszczynania egzekucji. Dlaczego więc tutaj było inaczej? - Zobowiązania pracownicze zasądzone przez sąd są realizowane bezpośrednio z budżetu państwa, a więc z zupełnie innego tytułu i konta. Nie możemy tego łączyć - tłumaczy pani naczelnik. O konkretnych szczegółach sprawy mówić nie może, bo - jak tłumaczy - te okryte są tajemnicą skarbową.
Krakowianka próbowała interweniować u rzecznika praw obywatelskich. Ten odpisał jej, że może wnieść skargę na czynności komornicze. Pani Maria złożyła ją do sądu. Bez skutku. Sąd odpisał, że komornik naliczył sobie opłatę zgodnie z taryfami notarialnymi i wszystko jest w porządku. RPO już więcej nie interweniował.
Pani Maria po wyrokach w kilkunastu ratach dopłaciła jeszcze 4 tys. zł, czyli tyle, ile wynosiła różnica w kwotach zasądzonych przez oba sądy. Za każdym razem opisywała, z jakiego tytułu je wpłaca. Urząd skarbowy je zaliczył, ale konsekwentnie uważa, że skoro komornik potrącił sobie koszty, to aby całkowicie uregulować zaległość, krakowianka musi jeszcze dopłacić 2,5 tys. zł. Wystąpił do sądu z wnioskiem o wyjawienie jej majątku. Krakowianka niedawno została w tej sprawie wezwana na wokandę.
Pani Maria mówi, że będzie zmuszona wpłacić tę kwotę, bo nie chce mieć znowu komornika na głowie. Ale chce napisać jeszcze raz do rzecznika praw obywatelskich. - By zajął się kwestią narażenia na niegospodarność, bo za taką uważam zapłacenie tak dużych kosztów. Noszę się też z zamiarem złożenia skargi do izby skarbowej w sprawie narażenia mnie na dodatkowy wydatek - mówi kobieta.
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
PS Imię bohaterki na jej prośbę zostało zmienione
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,8035131,Fiskus_z_kosztami_nie_musi_sie_liczyc__Podatnik_zaplaci.html
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35798,8035131,Fiskus_z_kosztami_nie_musi_sie_liczyc__Podatnik_zaplaci.html