Ekonomistom zamrożenie płac się podoba. W ostatnich kilku latach państwo obniżyło składkę rentową o 7 pkt proc., wprowadziło dwie niższe stawki PIT - 18 i 32 proc., dało wysokie podwyżki nauczycielom czy zatrudnionym w sądownictwie. Teraz pora zacisnąć pasa. - Brak podwyżek w sferze budżetowej to niezbędne kroki, aby poziom długu publicznego nie przekroczył 55 proc. PKB. Nasz problem polega na tym, że mamy bardzo dużą sferę budżetową, a płace w niej są niskie. Dlatego zamrożenie pensji dotknie zarabiających najmniej. Z drugiej jednak strony, kiedy cały świat oszczędza, trzeba jakieś kroki podjąć - mówi Ryszard Petru, główny ekonomista BRE Banku. - Oczywiście lepsze byłoby rozwiązanie, które polega na tym, że dokonujemy przeglądu zatrudnienia, tych, którzy nie są potrzebni, zwalniamy, a potrzebnym podnosimy pensje, ale tego na razie nie ma. Jest za to rosnący deficyt budżetowy i dług publiczny i jakoś trzeba na to zareagować - dodaje.