Noga z gazu. Radarowy bat na kierowców lada chwila rozkręci się z pełną mocą. Piraci drogowi będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni. Fiskus chce z nich w przyszłym roku ściągnąć aż... sto razy więcej pieniędzy niż w tym!
Ten rok nie był dla piratów drogowych zbyt kosztowny. Do końca września 2012 r. z tytułu mandatów karnych z fotoradarów do budżetu państwa wpłynęło raptem 15,7 mln zł. - A już wystawione mandaty opiewają na kwotę 24 mln zł - precyzuje Jan Mróz z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD). Ale i tak nie ma szans, by ta kwota urosła na koniec roku do zaplanowanych w budżecie państwa 1,2 mld zł. Czy założenia wpływów z mandatów przeszacowano? - Nie nam to oceniać. Szacunki robiło Ministerstwo Finansów - odpowiada ekspert GITD.
Pytamy więc w resorcie ministra Rostowskiego o przyczyny tak dużych rozbieżności między zapisaną w budżecie kwotą dochodów z mandatów, a faktycznie osiągniętymi wpływami. - To konsekwencja przedłużających się procedur zamówień publicznych na urządzenia fotoradarowe - odbija piłeczkę w stronę drogowców resort finansów.
Piraci drogowi się cieszą, a my próbujemy ustalić: jak to jest z tymi radarami? Inspektorat tłumaczy, że od policji i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad przejął w tym roku przestarzały sprzęt. - Potwierdziła to Najwyższa Izba Kontroli - mówi Jan Mróz z GITD.
Te stare urządzenia robiły średnio... 7 zdjęć na dobę. I było ich mało. GITD rozpisał przetarg na zakup 300 nowoczesnych fotoradarów. Każdy z nich ma robić aż 64 zdjęcia naruszających ograniczenia prędkości pojazdów. To miał być skok jakościowy, który zapewniłby wartki strumień pieniędzy płynących do budżetu. Problem w tym, że cała sprawa się przeciąga. Przetarg rozstrzygnięto, radary kupiono, właśnie są montowane. Resort finansów miał nadzieję, że od połowy roku wszystkie będą działać pełną parą.
- Nie ma w tym winy Inspektoratu. Zgodnie z prawem oferenci mają prawo do odwołań. Takie są procedury, w przypadku przetargu na tak dużą kwotę dość złożone - tłumaczy Jan Mróz.
Fotoradarowy poślizg sprawił, że budżetowi państwa koło nosa przeszły (a właściwie przejechały) setki milionów wpływów z mandatów od piratów drogowych. A minister finansów ma zagwozdkę. - Dla kasy państwa 100 milionów to dużo. A miliard?! - mówi z naciskiem Ryszard Petru, ekonomista PWC.
czytaj
Pytamy więc w resorcie ministra Rostowskiego o przyczyny tak dużych rozbieżności między zapisaną w budżecie kwotą dochodów z mandatów, a faktycznie osiągniętymi wpływami. - To konsekwencja przedłużających się procedur zamówień publicznych na urządzenia fotoradarowe - odbija piłeczkę w stronę drogowców resort finansów.
Piraci drogowi się cieszą, a my próbujemy ustalić: jak to jest z tymi radarami? Inspektorat tłumaczy, że od policji i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad przejął w tym roku przestarzały sprzęt. - Potwierdziła to Najwyższa Izba Kontroli - mówi Jan Mróz z GITD.
Te stare urządzenia robiły średnio... 7 zdjęć na dobę. I było ich mało. GITD rozpisał przetarg na zakup 300 nowoczesnych fotoradarów. Każdy z nich ma robić aż 64 zdjęcia naruszających ograniczenia prędkości pojazdów. To miał być skok jakościowy, który zapewniłby wartki strumień pieniędzy płynących do budżetu. Problem w tym, że cała sprawa się przeciąga. Przetarg rozstrzygnięto, radary kupiono, właśnie są montowane. Resort finansów miał nadzieję, że od połowy roku wszystkie będą działać pełną parą.
- Nie ma w tym winy Inspektoratu. Zgodnie z prawem oferenci mają prawo do odwołań. Takie są procedury, w przypadku przetargu na tak dużą kwotę dość złożone - tłumaczy Jan Mróz.
Fotoradarowy poślizg sprawił, że budżetowi państwa koło nosa przeszły (a właściwie przejechały) setki milionów wpływów z mandatów od piratów drogowych. A minister finansów ma zagwozdkę. - Dla kasy państwa 100 milionów to dużo. A miliard?! - mówi z naciskiem Ryszard Petru, ekonomista PWC.
czytaj