OŚWIADCZENIE PROKURATURY PO NASZYCH TEKSTACH
Dwa dekrety o odwołaniu starego i powołaniu nowego dyrektora krakowskiego Urzędu Kontroli Skarbowej były elementem łańcuszka wydarzeń w sprawie ostatecznego wyniku kontroli w Rafinerii Trzebinia SA. Prokuratura wciąż bada, czy w tej sprawie doszło do nacisków na dyrektora UKS.Dwa dekrety o odwołaniu starego i powołaniu nowego dyrektora krakowskiego Urzędu Kontroli Skarbowej były elementem łańcuszka wydarzeń w sprawie ostatecznego wyniku kontroli w Rafinerii Trzebinia SA. Prokuratura wciąż bada, czy w tej sprawie doszło do nacisków na dyrektora UKS.
- Zarzuty, które prokurator zamierzał przedstawić wiceministrowi finansów Andrzejowi Parafianowiczowi, nie dotyczyły nacisków na dyrektora Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie, lecz kwestii formalnych – oświadczyła w piątek Marta Zawada – Dybek, rzecznik katowickiej Prokuratury Okręgowej. Dodała, że chodziło o odstąpienie od doręczenia aktów nominacji Henryka S. jako nowego dyrektora krakowskiego UKS i odwołania poprzedniego Mariusza Piątkowskiego.Tvn24.pl już rano informował o treści tych zarzutów.
Rzecznik nie mówi o wszystkim
Oświadczenie rzecznika katowickiej prokuratury dziwi, bo jedno zdanie wyklucza drugie. „Naciski” kryją się bowiem pod stwierdzeniem, że zarzuty „dotyczą kwestii formalnych”.
Najistotniejszym ich elementem była kwestia wręczenia dyrektorowi Piątkowskiemu odwołania i powołania na jego miejsce nowego szefa urzędu skarbowego. A od tego – jak oficjalnie informuje prokuratura - odstąpiono na polecenie wiceministra Andrzeja Parafianowicza. Niekorzystna decyzja dla rafinerii została cofnięta, do zmiany dyrektora nie doszło. Ale dokumenty odwołujące Piątkowskiego pozostawały w mocy.
Naciski, a nawet groźby
Skąd to wiemy? Śledztwo wszczęto (cytujemy stanowisko katowickiej prokuratury) w „sprawie przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego przez funkcjonariuszy publicznych, w związku z wydaniem przez dyrektora UKS w Krakowie, w dniu 27 listopada 2008 roku, wyniku kontroli kończącego postępowanie kontrolne w Rafinerii Trzebinia SA”.
Zaś o naciskach na dyrektora Piątkowskiego mówił w 2010 roku w autoryzowanej wypowiedzi dla „Dziennika Gazety Prawnej” Leszek Goławski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach (tam wtedy toczyło się to postępowanie): - Badamy przesłanki, które legły u podstaw takiego wyniku kontroli. Kwestia wywierania bezprawnych nacisków na dyrektora UKS w Krakowie Mariusza Piątkowskiego, których elementem mogły być groźby odwołania go z zajmowanego stanowiska, jest jedną z wersji śledczych wyjaśnianych w toku naszego postępowania.
Prokurator Rafał Nagrodzki po 2 letnim okresie prowadzenia śledztwa sporządził wobec Andrzeja P. postanowienie o przedstawieniu zarzutu dot. przekroczenia uprawnień polegającego na odstąpieniu od doręczenia wydanych przez Ministra Finansów aktów nominacyjnych i odwołujących ze stanowiska Dyrektora Urzędu Kontroli Skarbowej w Krakowie i działania w ten sposób na szkodę interesu publicznego poprzez zakłócenie prawidłowego funkcjonowania Ministerstwa Finansów oraz naruszając interes prywatny Henryka S., poprzez uniemożliwienie mu wykonywania funkcji Dyrektora UKS w Krakowie.
Jaki zarzut miał być postawiony wiceministrowi?
Gorący sierpień 2008 roku
Cofnijmy się do sierpnia 2008 roku. Krakowski UKS kończy kontrolę w Rafinerii Trzebinia. Władze spółki przez lata handlowały olejami technologicznymi jako olejem napędowym. Oleje technologiczne miały tylko trochę inne parametry niż zwykła „ropa”. Nie miało to znaczenia dla silników diesla. Ale miało znaczenie dla Skarbu Państwa. Za oleje technologiczne rafineria nie musiała płacić akcyzy.
Z ustaleń prokuratury wynikało, że cysterny wprost z rafinerii jeździły od razu na stacje benzynowe kontrolowane przez mafię paliwową. W tej sprawie w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie toczyło się wtedy śledztwo, do sądu trafiały akty oskarżenia. Kontrola UKS miała być dodatkowym dowodem w sądzie. Prokuratorzy na co dzień kontaktowali się z dyrektorem Piątkowskim. Informował ich o przebiegu kontroli. Oskarżyciele byli spokojni. Bowiem UKS przygotował im już jedną kontrolę w Rafinerii Trzebinia, obejmującą tylko krótki okres z lat 90. przestępczej działalności władz Trzebini. Dyrektor Piątkowski i jego kontrolerzy nie mieli wątpliwości. Uznali, że za tylko ten krótki okres rafineria jest winna Skarbowi Państwa co najmniej 200 mln zł. Prowadzili kontrolę dalej, za cały czas gdy rafineria sprzedawała oleje technologiczne jako olej napędowy. UKS wstępnie oszacował wysokość zaległej akcyzy na 900 mln zł Taka sama była treść opinii prawnej z 12 sierpnia wydanej przez resort finansów. Jednak ten dokument ukryto przed prokuraturą. Znaleziono go później, w trakcie śledztwa w sprawie nacisków na dyrektora UKS.
Ostrzeżenia z UKS
Pod koniec sierpnia do krakowskiego UKS przyjechał pracownik z Ministerstwa Finansów z dekretem o odwołaniu dyrektora Piątkowskiego i powołaniu na jego miejsce Henryka S.
Według późniejszych ustaleń prokuratury pracownika miał wysłać wiceminister Parafianowicz. Dyrektor Piątkowski miał zmienić wynik końcowej kontroli w Rafinerii Trzebinia SA na taki, według którego to nie rafineria powinna zapłacić prawie 900 mln akcyzy, a spółki mafii paliwowej. Z późniejszych zeznań posłańca wynikało, że po ustaleniu decyzji rozmawiał przez telefon z wiceministrem Parafianowiczem i ten miał mu polecić wracać do Warszawy bez wręczanie dekretów.
Zmienny jak UKS
Krakowscy prokuratorzy zostali poinformowani o tych wydarzeniach. Oficjalnie o wyniku decyzji mieli się dowiedzieć w trakcie narady z przedstawicielami resortu 27 listopada 2008 roku i taka też data miała widnieć na ostatecznym wyniku kontroli. Krakowscy prokuratorzy nie pojechali na to spotkanie. Wszczęli nowe śledztwo, które miało odpowiedzieć na pytanie dlaczego UKS zmienił wynik kontroli i czy ktoś wywarł nacisk na dyrektora UKS.
- Ogromnie nas zaskoczyło gdy kontrolerzy z UKS stwierdzili, że Rafineria Trzebinia nie była zobowiązana do zapłacenia akcyzy. Przecież ten sam urząd kilka miesięcy wcześniej, badając na nasze zlecenie tylko część podejrzanych transakcji byłych władz rafinerii uznał, że ta firma powinna zapłacić kilkaset milionów złotych tego podatku! Ostateczny wynik kontroli UKS wzbudził nasze wątpliwości – tłumaczył w 2009 roku w „Dzienniku” prokurator Marek Wełna, ówczesny wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Nagrodzki przjmuje pałeczkę
Prokuratorzy i CBA przeszukali krakowski Urząd. Znaleźli dwie wersje kontroli w Rafinerii Trzebinia. Jedną, według której rafineria powinna zapłacić akcyzę i drugą, zwalniającą ją z 900 mln zł należności wobec Skarbu Państwa.
Krakowscy prokuratorzy w 2009 roku przekazali to śledztwo prokuratorowi Rafałowi Nagrodzkiemu z Katowic.
Zdobył on dowody, według to wiceminister finansów maił cofnąć pracownika ministerstwa finansów z dekretami o odwołaniu dyrektora Piątkowskiego i powołania na jego miejsce Henryka S. Tych wydarzeń dotyczy treść zarzutów, o której oficjalnie informuje dopiero teraz katowicka Prokuratura Okręgowa.
Prokurator Nagrodzki prawdopodobnie z bilingów odkrył, że tego samego dnia z wiceministrem Parafianowiczem kontaktował się obecny rzecznik rządu (wtedy poseł) Paweł Graś. Dlatego prokuratorzy wezwali go na przesłuchanie 23 marca. Tego samego dnia mieli ogłosić zarzut wiceministrowi finansów, a ministra Grasia przesłuchać jako świadka. Nie doszło do tego, bo Krzysztof Kołaczek, szef katowickiej Prokuratury Okręgowej cofnął decyzję o zarzutach dla Parafianowicza. A rzecznik rządu przełożył przesłuchanie z 23 marca na inny termin z powodu służbowego wyjazdu.
Wiceminister nie komentuje i zaprzecza
Andrzej Parafianowicz odmówił we wtorek tvn24.pl komentarza i odpowiedzi na pytania. We wtorkowej „Gazecie Wyborczej” oświadczył, że cała sprawa to „hucpa”, a on nigdy nie wywierał nacisków na dyrektora Piątkowskiego. Tłumaczył także, że opinie prawne wskazały, że to nie Trzebinia powinna zapłacić, lecz firmy mafii paliwowej, które od rafinerii kupowały olej technologiczny, a potem sprzedawały go, jako olej napędowy (miał prawie takie same parametry jak „ropa” i mógł być używany w silnikach diesla).
Według tej wykładni, Trzebinia powinna zapłacić akcyzę, ale pod warunkiem, że oskarżeni członkowie jej zarządu przyznaliby się, że świadomie i celowo sprzedawali oleje mafii paliwowej. Tego żaden oczywiście nie zrobił. Prokuratura miała dowody, że cysterny z rafinerii jeździły wprost na stacje benzynowe kontrolowane przez paliwowych mafiosów. Zdaniem prokuratorów, władze rafinerii o tym wiedziały. Byłe szefostwo spółki zaprzecza.
Maciej Duda, dziennikarz śledczy tvn24.pl//mat
źródło: http://www.tvn24.pl/-1,1697076,0,1,naciski-ukryte-w-kwestiach-formalnych,wiadomosc.html